ŚLUB PLENEROWY W OGRODZIE
Ciągle zastanawiamy się jak zacząć ten wpis, by miało to ręce i nogi… :) Najłatwiej byłoby napisać, że tym razem witamy się z Wami ślubem w plenerze, ale no właśnie.. Byłoby nieco za łatwo, a tym samym trochę bez wyrazu, a ślub i wesele Kasi i Wiktora zasługuje na kilka słów od nas, bo był to wyjątkowy dzień…
Pierwszy kontakt
Zacznijmy od tego, że Kasia pierwszą wiadomość do nas rozpoczęła od słów, że początkowo w ogóle nie chciała mieć fotografa. I pewnie tak by się skończyło, gdyby Moka – kuzynka Kasi nie pokazała Jej naszych zdjęć. Jako, że termin mieliśmy jeszcze wolny, to mogliśmy podpytać o wszystkie szczegóły oraz podesłać ofertę. Sam plan dotyczący ich ślubu i wesela był świetny! Kasia i Wiktor chcieli przenieść do Polski trochę australijskiego, festiwalowego klimatu :)
Cała impreza i ślub plenerowy odbywać się miała w ogrodzie taty Wiktora, gdzie wynajęty został namiot. Motywem przewodnim był styl hippisowski, więc coś dla nas zupełnie nowego… Coś, co zdecydowanie chcieliśmy nie tylko sfotografować, ale przede wszystkim po prostu zobaczyć i przeżyć.. :) Lubimy nowe wyzwania i mocno to Kasi i Wiktorowi zakomunikowaliśmy :)
Kiedy już doszło do podpisania umowy to cieszyliśmy się, że znów doświadczymy w reportażu ślubnym czegoś nowego. Wiedzieliśmy też, że naszym Młodym bardzo zależy, by dopiąć każdy szczegół. Czuliśmy po kościach, że to będzie dzięki temu szczególny dla nas samych dzień. Czuliśmy też, pisząc z Kasią, że to bardzo emocjonalna osoba i w dzień ślubu okazało się, że przeczucie nas ani trochę nie myliło ;)
Ślub plenerowy w ogrodzie
Pierwsze spotkanie na żywo było dopiero w dzień ślubu. Pojawiła się delikatna nutka niepewności, co do tego, czy będziemy wszyscy skrępowani, ale obawy były zupełnie niepotrzebne!
Tego dnia doświadczyliśmy wszystkiego, czego chyba można doświadczyć podczas dnia reportażu ślubnego. Był luźny klimat, mnóstwo radosnych chwil, szalonych ludzi, jak też cały ogrom gestów… Były łzy wzruszenia, ale były też, nie ma co ukrywać, łzy smutku spowodowanego ulewą, której Kasia najbardziej się obawiała…
Jednak i tym razem można było znów powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;) Ludzie, którzy w ten dzień towarzyszyli tej wyjątkowej dwójce, byli dla nich samym ogromnym wsparciem! I znowu przekonaliśmy się o tym, że miejsce, dekoracje, motyw przewodni może być ważny, ale i tak zawsze na początku i końcu są w tym wszystkim właśnie LUDZIE, którzy tego dnia stworzyli najlepszy na świecie klimat <3
Nie pozostaje nam w tej sytuacji nic innego, jak podziękować Kasi i Wiktorowi, że to właśnie nam zaufali i że to my mogliśmy na długie lata zatrzymać dla nich czas :)
Wsparcie duchowe i nie tylko ;)
Nie możemy też w tym miejscu pominąć jednej niezwykle ważnej osoby, która w tym dniu nam towarzyszyła. Tą osobą jest Łukasz Ostrowski, który jest naszym dobrym kumplem, ale przede wszystkim jest potężną dawką inspiracji :) No i super gościem, którego nie da się nie lubić! :D Możemy szczerze powiedzieć, że jest dla nas mentorem jeżeli chodzi o reportaż ślubny w Polsce. Dlaczego piszę tutaj o nim? Zgodził się być tego dnia naszym drugim fotografem i w dużej mierze przyczynił się do tego, co widzicie w tej historii. Łukasz ogromna piona dla Ciebie!
Miejsce: Wrocław – ogród rodziców
Dekoracje: Kasia ;)
Suknia ślubna: Stillwhite
Biżuteria: Bohoreina Jewerly
Garnitur: Suitsupply
MUA: Make up Story by Beata Urbańska
Namiot: Imprezowy klimat
Pyszności: Dinette
Leave A
Comment